Tuż przed świętami na facebooku zamieściłem wpis o nowym kremiku jaki szykuje dla Was. W sumie tego dnia ukręciłam 2 bardzo ciekawe mikstury. Żadna z nich nie była perfekcyjna, ale i tak warto je wypróbować. Dziś pierwsza z nich.
Faza tłuszczowa 》26%
- MGS 》 2%
- alkohol cetearylowy 》3%
- GMS 》2%
- masło waniliowe 》7%
- olej z pestek wiśni 》12%
Faza wodna 》 72%
- woda 》64%
- kwas hialuronowy 》4%
- d-pantenol 》 2%
- mleczna sodu 》 2%
Faza dodatków 》 2%
- liposomy (cermidy z ZSK) 》2%
W dwóch osobnych zlewkach podgrzewam fazę olejową i wodną. Gdy osiągną podobne temperatury, wlewam fazę tłuszczową do fazy wodnej, a następnie mieszam spieniaczem. Po chwili otrzymujemy krem o fajnej zwartej konsystencji. Gdy krem ostygnie, dodajemy liposomy. I tutaj zaczynają się schody. Krem nagle zmienia konsystencję do płynnej. Przyznam że trochę spanikowałam. Żal mi było tak dobrych składników więc nie poddałam się i mieszam dalej. Po paru minutach krem się zagęścił i finalnie wygląda jak na zdjęciu.
Kremik jest już w trakcie użycia i na tą chwilę jestem z niego bardzo zadowolona. Ładnie nawilża, nie pozostawia tłustego filmu no i pachnie wprost bajecznie!
0 komentarze:
Prześlij komentarz